wtorek, 14 października 2014

Rozdział 1

Byliśmy już tu tydzień. Sami samiusieńcy na bezludnej wyspie. Było nas troje ja, Harry i jego Mama Ann
Harry ma zielone jak trawa oczy, brązowe loczki. Jest bardzo wysoki o 3 głowy wyższy ode mnie. Na jego ciele zarysowane są bardzo pociągające mięśnie.
Ann natomiast to starsza kobieta. Jej oczy są również zielone, tak jak Harry'ego. Kobiety włosy gdzieniegdzie pokryte są siwimy, oznakami starości.
Jak tu wylądowaliśmy?
Płynęliśmy statkiem na wycieczkę dookoła Europy. Niestety w 35 dniu naszej wyprawy statek zaczął tonąć, nie wiadomo nam z jakiego powodu.
Na wyspie budowaliśmy nasz nowy dom był on głównie z liści i drewna. Na dole mieściła się kuchnia, salon oraz pokój Ann, a na górze mój i Harry'ego.
-Chloe którą stronę bierzesz? -moje rozmyślenia przerwał Harry.
-Wydaje mi się, że prawą...tak biorę prawą.- posłałam mu uśmiech i przekroczyłam moją strefę.
-Okey, żebyś potem nie żałowała.- zaśmiał się.
-Niby czego? -jego rozbawienie w oczach denerwowało mnie. Wzruszył ramionami.
-Chloe, Harry! -Ann zawołała nas z dołu. Zeszłam posłusznie, ale niestety ten łamaga musiał się popisywać i spadł tyłkiem na podłogę. Pomieszczenie rozniosło się moim i Ann śmiechem. Harry naburmuszony wyszedł z pokoju.
-Och Harry kochanie daj spokój chodź tu!-zawołała Ann.
-To był wypadek.- jego złą twarz przykrywały loczki.
-Tssaa..- wyszeptałam.
-Dobra dzieci spokój. Harry idź dokończyć budować tą łódkę co zacząłeś a ty Chloe chodź tutaj. - poklepała miejsce na wiklinowym krześle. Harry wyszedł zły, będę musiała go potem przeprosić.
-Chloe kochanie wiesz że traktuję cię jak córkę prawda?- przytaknęłam.- Czy wiesz może co to jest miesiączka?
-Nie, Ann.-wykrzywiłam usta w grymas.
-Już ci tłumacze. Życiu kobiety przychodzi taki dzień, że..z naszych narządów -zarumieniłam się i potaknęłam na znak że wiem o co chodzi.-wywodzi się krew. Nie panikuj wtedy, musisz zachować spokój. I wtedy stajesz się kobietą i możesz posiadać dzieci. Rozumiesz?-przytaknęłam. W drzwiach stał Harry.
-O czym gadacie?-usiadł na przeciwko mnie.
-O niczym ciekawym dla ciebie.- pokazałam mu język i wyszłam z domu. Udałam się na moją ulubioną górkę. Lubiłam tam siedzieć i myśleć. O tym czy ktoś nas szuka, który dzisiaj jest czy. Jest to górka z której widać morze, plaże, dom.
Moje przemyślenia obróciły się na mój temat. Jestem niską brunetką o zielonych oczach.Mój tata to pięćdziesięcioletni nauczyciel fizyki na emeryturze. Moja mama zmarła przy moim porodzie, za co się obwiniam. Gdybym ja się nie narodziła moja mama nadal by żyła. Łza skapnęła na moje gołe udo. Dopiero teraz zauważyłam że płaczę.
-Chloe stało się coś?-głos Harry'ego wystraszył mnie. Podniosłam się jak na baczność i starłam łzy.
-Wszystko w porządku.-uśmiechnęłam się.
-Przecież widzę że płakałaś.- objął mój pod brudek swoimi dużymi dłońmi.
Przecież mówię że jest wszystko w porządku!- pobiegłam z dala od niego, do lasu.
Siedziałam tam, dzień, noc, dzień i noc. Harry znalazł mnie i zaczął się na mnie drzeć, że uciekłam i milczałam a on mnie szukał.
Wracaliśmy do domu w ciszy nikt nie odzywał się słowem. To było nie potrzebne.
-Ann!-krzyknęłam kiedy zobaczyłam kobietę siedzącą na łóżku która szyła pościel, tak mi się wydaje.
-Chloe, dziecko gdzieś ty była!- brunetka uścisnęła mnie mocno. Gładziła moje włosy a ja łkałam w jej ramię. Słyszałam tylko jak Harry wchodzi na górę.
-Bałam się. -wyszeptała.
-Przepraszam. Mogę iść na górę?
-Jasne.
Podreptałam na górę, Harry leżał w sowim łóżku. Usiadłam do mojej toaletki, którą sama zrobiłam, i rozczesałam włosy. Kiedy to zrobiłam położyłam się do łóżka.
Zasnęłam.
***
Obudziłam się wcześnie rano. Rozczesałam włosy, przebrałam się w białą, bawełnianą sukienkę do połowy uda i zeszłam na dół. Ann jeszcze spała.
Wzięłam kosz i poszłam wziąć trochę jedzenia. Wybrałam mango, banany, kokos  i wróciłam do domu.
Zrobiłam pyszne śniadanie zjadłam je i zostawiłam na stole do Harry'ego i Ann.
Poszłam umyć się nad wodospad. Zdjęłam sukienkę, majtki i weszłam do wody. Zaczęłam pływać, to mnie odprężało. Po dość długim dystansie jaki naliczyłam było to 20 kółek do kamienia. Wychodząc zgarnęłam sukienkę założyłam ją i wróciłam do domu. Czekali tam Harry i Ann. Talerze były puste po śniadaniu. Harry 'budował' szafeczkę, a Ann szyła.
-Pyszne śniadanie.-kobieta uniosła wzrok znad swojego dzieła.
-Dziękuję, starałam się. Co szyjesz?- usiadłam obok niej na łóżku.
-Zasłonki na okna.- posłała mi ciepły uśmiech. Wyjrzałam za okno. Wiał wiatr co pokazywały fale na morzu a na horyzoncie była granatowa chmura.
-Będzie padać.-poklaskałam w dłonie. Kocham deszcz. To jak te małe krople spadają z tak wielkiej chmury niesamowicie określają mnie.

******************

Witajcie na pierwszym rozdziale bloga :) Mam nadzieję że podobają wam się losy potoczone względem Chleo i Harry'ego, ale mam dla was wiadomość to nie wszystko :) 
Czytasz=komentujesz ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz